Na dzień przed ceremonią przyznania ostatniego Diamentu Wolności zapraszamy do zapoznania się z ideą samej nagrody oraz sylwetkami laureatów. Autorem eseju jest prezes Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Kupców Świdnickich – Edward Szywała, we współpracy z Krzysztofem Żółtańskim.
Część 1.
By obudzić entuzjazm początku lat 90.
25 lat to niewiele w wymiarze historycznym, dla człowieka zaś – czas pokolenia. Bywa, że zmieniają się one wielokrotnie w jednym historycznym okresie, niekiedy zaś jednemu pokoleniu przychodzi żyć w dwóch odmiennych epokach.
Zwykle taka historyczna przemiana, dziejąca się na szczytach władzy lub pośród elity umysłowej, nie wpływa znacząco na codzienne życie zwykłych ludzi, pozostawiając nietknięty podstawowy porządek świata ich codziennych spraw, zatrudnień, aspiracji.
To jednak, co wydarzyło się w roku 1989, miało inny charakter. Ambicją komunistycznej ideologii, zorientowanej na „masy”, a więc na zwykłych ludzi, było przeorientowanie niemal każdego aspektu życia społecznego, dlatego doniosłość i zasięg oddziaływania jej upadku da się porównać tylko ze skutkami jej wprowadzenia. Przedmiotem zaś szczególnie zajadłej wrogości ze strony jej funkcjonariuszy były odwieczne zasady życia gospodarczego. Pierwszy raz w dziejach ustrój państwowy skierował się nie tylko przeciw aspiracjom takich lub innych warstw społecznych, nie tylko przeciw określonym formom indywidualnego dążenia do bogactwa i dobrobytu, ale wprost przeciwko niemu samemu. Można tedy powiedzieć, że my, przedsiębiorcy, przemianę tę doznaliśmy w pewien szczególny sposób, bo na poziomie najbardziej podstawowych warunków działalności. Rok 1989 był więc dla nas nawet czymś więcej niż zmianą epok, był zmianą sposobu życia, wyjściem z ciasnego, mrocznego pokoiku na szeroką przestrzeń i światło dnia.
Nowo powstałe, demokratyczne państwo wyzwoliło potrzebę uczestnictwa i troskę o dobro wspólne. Wkrótce po przywróceniu swobody stowarzyszania się zakładamy naszą organizację – aby wspierać się wzajemnie nie tylko na polu zawodowym, ale i tym szerszym, obejmującym wartości społeczne i obywatelskie. Zakładamy czasopismo biznesowe, organizujemy izbę przemysłowo-handlową, wszczynamy różne inicjatywy, fundujemy nagrody i stypendia. Skrzydeł dodawała atmosfera powszechnego zapału do „brania spraw we własne ręce” – fraza chętnie wtedy używana przez polityków – a także to osobliwe, bo nieznane przedtem uczucie zrozumienia i aprobaty dla poczynań władzy.
Rzadko wspomina się dziś ten entuzjazm początku lat 90., a powracamy tu do niego, ponieważ zasadza się na nim pierwsze z dwóch zasadniczych doświadczeń, które przełożyły się później na decyzję naszego stowarzyszenia o ufundowaniu lauru Diamentu Wolności. Mowa mianowicie o wdzięczności wobec tych, którzy do tej przemiany doprowadzili i ją dokonali, zakładając zręby nowego porządku. Drugie doświadczenie, narastające w miarę upływu lat, wiąże się z niepokojem co do kierunku, w jakim ewoluuje nasze życie społeczne i polityczne, z troską o stan podstawowych parametrów państwa prawa i wolności gospodarczej. Choć w żaden sposób nie osłabiło ono poczucia wdzięczności, zarazem nie pozostało bez wpływu na jej postać i ukierunkowanie. W miarę jak wyrazistość i swoista atrakcyjność prostych podziałów ideowych ustępowała miejsca bardziej praktycznemu rozeznaniu, wzrastało nasze uznanie dla tych, którzy najwyraźniej od początku wiedzieli, co tak naprawdę stanowi fundament demokratycznego, wolnorynkowego porządku. Że mianowicie nie polega on na niewzruszonym obstawaniu przy własnej racji, nawet jeśli powodzenie walki o ten porządek zależało takich właśnie postaw. Szybko stało się też jasne, że nawet najpiękniejsza karta opozycyjnej działalności nie zawsze chroni przed zaciekłością, małodusznością i w gruncie rzeczy niezgodą na rzeczywistość państwa prawa.
Gdy w 2009 roku podejmowaliśmy uchwałę o ufundowaniu Diamentu Wolności, doświadczenia te, w pełni już ukształtowane i skutkujące stosowną refleksją, zawarły się zarówno w intencjach tego lauru, jak i doborze laureatów. Przypominając ich postaci, pragniemy przy tej okazji nie tyle ponownie wyliczyć ich powszechnie znane dokonania, ile skrótowo zarysować najważniejsze motywy, które tym doborem – w oczywisty sposób niekompletnym, ale i nieprzypadkowym – pokierowały.
Bezdyskusyjne jest, że najpierw trzeba wspomnieć o bohaterstwie. Wielki szacunek, jaki należy się tym, którzy ryzykowali swą wolnością, zdrowiem, a nieraz i życiem, nie może przesłonić okoliczności, która w wolnym już państwie ujawniała się z coraz większą nieodpartością – że bezkompromisowość czasu walki przeniesiona do złożonego świata demokracji wcale nie umacnia, ale podkopuje jego wrażliwą, opartą na kompromisie równowagę. Wprowadza niepokój, pogłębia podziały, obniża poziom zaufania niezbędny również do swobodnego prowadzenia interesów.