Adres: Ul. Rynek 1A |58-100 Świdnica
Nr konta: 20 2490 0005 0000 4530 2734 4022
Dane kontaktowe: +48 696 086 546 |biuro@spiks.org.pl |Facebook

Diament Wolności – „Z głębokim poczuciem misji” (cz.3)

Na dzień przed ceremonią przyznania ostatniego Diamentu Wolności zapraszamy do zapoznania się z ideą samej nagrody oraz sylwetkami laureatów. Autorem eseju jest prezes Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Kupców Świdnickich – Edward Szywała, we współpracy z Krzysztofem Żółtańskim

spiks_logo

 

Cz.3

Z głębokim poczuciem misji

 

Można zrozumieć opinię, że pewnego typu rozliczenia powinny przebiec bardziej stanowczo,  że skuteczniej należało przeprowadzić lustrację, co podniosłoby poziom zaufania do władz i ograniczyło możliwość tworzenia przez solidaryzujących się funkcjonariuszy minionego reżimu tzw. układów. Jest w tym sporo racji. Jednak mechanizm narastania negatywnych zjawisk w naszym życiu publicznym i państwowym ma również swój drugi aspekt, co najmniej równie istotny, choć mówi się o nim dużo rzadziej. Jako przedsiębiorcy ze szczególnym niepokojem obserwowaliśmy i nadal obserwujemy postępujące psucie prawa. Ne ulega wątpliwości, że jedną z najważniejszych tego przyczyn jest podtrzymywanie wśród różnych grup społecznych poczucia krzywdy, bycia oszukanym. Przyczyniło się ono do tego, że powszechne po 1989 roku zrozumienie dla konieczności wyrzeczeń   i zaufanie do najważniejszych posunięć władz szybko zamieniło się w sceptycyzm i podejrzliwość, te zaś wpłynęły na stopniowe wypaczanie celu uprawiania polityki i istnienia państwa. Zamiast dziedziny ochrony praw obywatelskich, coraz bardziej stawało się ono instancją bieżących interwencji, której zadanie polega na wyrównywaniu krzywd i realizowaniu postulatów. Polityka zaś – sztuką składania tego typu obietnic. Coraz częściej, zamiast budować gmach praworządności, politycy „wsłuchują się w potrzeby” – jak kiedyś Partia. A gdy zasadą staje się zmiana zasad, tym łatwiej dochodzi do rzeczywistych krzywd, rzeczywistych nierówności. Środki zaradczej interwencji – ulgi, koncesje, dotacje, okazjonalne prawodawstwo – raz dopuszczone jako naturalny, a nawet główny składnik polityki, równie łatwo służą budowaniu sieci nieuzasadnionych przywilejów, eliminowaniu konkurencji. Narastają sytuacje, które tym bardziej wymagają interwencji, dając pole do kolejnych obietnic i dalszego koniunkturalizmu prawnego.

 

Do tych zjawisk przyczynili się zatem ci, którzy od samego początku III RP z zapałem rozpowszechniają wieść o „oszustwie Okrągłego Stołu” i „zmowie elit”. Fakt ten jest niezależny od ich zasług – nie brakuje wśród nich autentycznych bohaterów czasu walki – i niezależny od pryncypialności ich motywów. Pewna bez wątpienia uzasadniona moralna racja, którą się legitymują, wchodzi w konflikt z obiektywnymi warunkami demokratycznego życia, w rezultacie dając zgorzknienie. Ci, którzy ponieśli dla zwycięstwa największe ofiary, muszą ustąpić miejsca tym, którzy okazali się najsprawniejsi w jego zagospodarowaniu. I chociaż można mieć wiele wątpliwości co do tego, czy nowy porządek dał wszystkim równe szanse, to przecież nawet gdyby bez wątpienia tak było, ten problem nie przestałby istnieć. Utrzymuje się, bo jest niejako wpisany w genetyczne uwarunkowania naszej młodej demokracji, jednak na pewno nie przysłużyło się jej potęgowanie zgorzknienia i podtrzymywanie go.

 

To doświadczenie i konsekwencja wobec rozpoznania które ono narzucało, skłoniło nas, by obok wyżej omówionych bohaterów wyróżnić także postać bez wątpienia wybitną, choć w czasie PRL stojącą po przeciwnej stronie – Aleksandra Kwaśniewskiego. Nawykły do wyszukiwania pośredniej ścieżki, wspólnych pól między przeciwnymi stronami, wyczuwający nastroje, które nie znajdywały wyrazu w jasnych deklaracjach politycznych, okazał się lepiej dostosowany do warunków demokracji niż wielu z tych, co o nią bezkompromisowo i z bohaterstwem walczyli. Wspomniane wyżej zgorzknienie, będące w istocie głęboką niezgodą na to, co inne w demokracji być nie może, od początku obrało sobie Aleksandra Kwaśniewskiego na ulubiony cel ataków. Styl, w jaki na nie reagował – bez lekceważenia, ale i personalnych odwetów – jedynie potwierdzał jego kompetencje i zrozumienie reguł demokratycznej gry. Aleksander Kwaśniewski nie mógł wyleczyć głębokich podziałów, jednak z pewnością przyczynił się do złagodzenia ich skutków. Podczas dziesięciu lat prezydentury wpisywał dzień po dniu w młodą polską demokrację pewien standard i styl, który co prawda nie stał się powszechnie obowiązującym, ale bez wątpienia silnie oddziałał, również na wielu jego przeciwników.

 

Wymienione dotąd postaci, choć tak różne, cechuje pewien wspólny rys: były głęboko zaangażowane w publiczne życie sprzed 1989 roku, pełniąc w nim istotne lub wybitne role. Potem zaś, w momencie przejścia do nowego państwa i nowego ustroju, potrafiły się od tych ról zdystansować  i otworzyć na nową realność i wyzwania, które często miały niewiele wspólnego lub były wręcz sprzeczne z poprzednimi. Ta gotowość nie tylko otworzyła drogę do pokojowej zmiany, ale od początku skierowała ją na drogę otwartości, liberalizmu i kompromisu, pozwalała wierzyć, że odtąd naprawdę liczyć się będą umiejętności, praca i chęć uczestnictwa, a przeszłością zajmą się sądy, historycy i moraliści.

 

Powołanie Tadeusza Mazowieckiego na pierwszego premiera potwierdzało tę tendencję, ugruntowało nadzieję. Doświadczony w działalności publicznej i z głębokim poczuciem misji, zbudował rząd ludzi wybitnych, którzy w krótkim czasie dokonali fundamentalnych reform. Tadeusz Mazowiecki nadawał twarz temu nowemu państwu – była to twarz umiarkowania, a zarazem ideowości i gotowości do poświęceń.

Kto wie, czy to nie jej stała, łagodząca obecność w tle działań rządu rozstrzygnęła o tym,  że radykalna sanacja systemu monetarnego, wprowadzona przez Leszka Balcerowicza, weszła w życie bez poważniejszych protestów społecznych. Tenże, konsekwentnie optując za wolnością gospodarczą i w jej duchu recenzując poczynania kolejnych rządów, stopniowo dystansował się wobec głównego nurtu polityki, biorąc na siebie rolę jego dyżurnego krytyka. Bez względu na partyjne koligacje i sympatie twardo obstaje przy liberalnych, wolnorynkowych zasadach, cierpliwie tłumacząc ich istotę i skutki odstępowania od nich. Nie trzeba przekonywać, że dla nas, przedsiębiorców, postać Leszka Balcerowicza jest jedną z przesłanek nadziei, zaś droga, którą przeszedł – dowodem, jak zawodne jest domniemywanie koniecznej korelacji między wkładem w pozytywne budowanie wolności a stopniem zaangażowania w opozycyjną walkę.

 

Zawodność tego kryterium wychodzi na jaw również w odniesieniu do Marka Belki. Niegdyś sekretarz komitetu uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Łódzkim, w wolnej Polsce utworzył jeden z najlepiej ocenianych rządów – mimo że zmuszony działać w warunkach braku większości sejmowej. Dwukrotnie wicepremier i minister finansów. Obecnie Prezes NBP. Na wszystkich tych stanowiskach dał się poznać jako polityk skupiony na konkretnych zadaniach, stroniący od ideologicznych  i partyjnych polemik, zwolennik twardego pieniądza i zrównoważonego budżetu.

 

Wydaje się, że ćwierćwiecze demokracji to czas wystarczająco długi, by na trwałe wyposażyć nas w pewną mądrość, którą u zarania wolnej Polski wykazało się dziesięciu laureatów naszego Diamentu Wolności. Trudno ją zdefiniować, nie jest to bowiem mądrość akademicka, teoretyczna, dająca ująć się w zestaw tez i ich wyczerpującą argumentację. Starożytni mieli na nią osobne słowo: fronesis, rozumiejąc przez nie zdolność do dokonywania trafnego wyboru również w warunkach braku wystarczających przesłanek, a także wtedy, gdy jest ich zbyt wiele albo są z sobą sprzeczne. Taką właśnie dziedziną jest polityka; dziedziną – by ponownie przywołać słynną frazę – „plusów dodatnich i plusów ujemnych”.

 

Doświadczenie starych demokracji pokazuje, że ich trwałość zasadza się nie na takiej czy innej powszechnie przyjętej prawdzie, ale na procedurze, praktyce i kulturze koegzystencji wielu różnych prawd, tak jak wielu różnych interesów. Nieporozumieniem jest nadzieja, że gdy tylko zwalczymy błędne – cudze – mniemania, niewłaściwe interpretacje historii i wszelką nierówność wynikającą z różnic społecznego statusu i możliwości wpływu, to porządek demokratyczny wreszcie zyska solidne podstawy i zacznie rozkwitać. Nadzieja ta jest może przywilejem młodości, ale także główną przyczyną, dla której młode demokracje tak często popadają w chaos nieustannych waśni o tę jedną prawdę, o ostateczne rozstrzygnięcie, kto ma rację.

 

Nieugiętość i bezkompromisowość, tak ceniona jako zaleta charakteru, zwłaszcza w warunkach walki, łatwo staje się „plusem ujemnym”, gdy pociąga za sobą rozłam, wrogość i nieuznawanie praw przeciwnej strony. Nasza polska demokracja, choć wywalczona z nieporównanie większym nakładem bohaterstwa, ofiarności i nieugiętości niż to miało miejsce w pozostałych wyzwalających się wtedy krajach naszej części Europy, zaczęła swoje życie od ustępstwa, umowy, kompromisu. Niektórzy widzą w tym główne źródło jej problemów, jej „grzech pierworodny”. Ich głos w debacie publicznej jest coraz silniejszy. Uważamy jednak, że to był dobry początek. To prawda, że nie wprowadzał zupełnie „czystej karty” – o czym zawsze marzą rewolucjoniści – i nie wyrastał ze zburzenia wszelkich dawnych stosunków. Oczywiście, można czynić z tego zarzut. Ale bez wątpienia niósł w sobie ową mądrość, fronesis, której nam dziś, jakby wbrew upływowi czasu, chyba coraz bardziej brakuje i której nie da się zastąpić żadnym nowym, choćby najbardziej nieskazitelnym początkiem.

Adres: Ul. Rynek 1A |58-100 Świdnica Nr konta: 20 2490 0005 0000 4530 2734 4022
SPIKS | Wszelkie prawa zastrzeżone 2014