Piotr Snopczyński i Alek Lwow byli gośćmi październikowego spotkania Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Kupców Świdnickich. Znani himalaiści opowiadali o swoich ekstremalnych wyprawach, ale nie tylko. W pokazie filmów o ekstremalnych sportach pokazali, jak trudne są zmagania człowieka z surową przyrodą, ale także jak trudne i wymagające wysiłku jest pokonywanie barier, tkwiących w nas samych…
„Przebywając na wysokościach już ok. 3-3,5 metra nad poziomem morza wiemy, że mamy mniej tlenu. Tymczasem organizm musi nadążyć przy tak zwiększonym wysiłku. Produkuje Wedy więcej czerwonych krwinek. W Himalajach startujemy z wysokości 5 tys. metrów. Na tę wysokość podjeżdża się samochodem. Potem pozostają już własne siły” – tłumaczył Piotr Snopczyński.
„Pokażemy wam film, który zatytułować można „Sztuka bezsensownego cierpienia, czyli jak nie należy chodzić po górach” – żartował Alek Lwow. I rzeczywiście – wyprawa na Garszerbrum, drugi po K2 szczyt Karakorum, należy do najbardziej wyczerpujących. Pięknie zostało to pokazane w dokumencie, w którym to jeden z himalaistów stał się zarazem filmowcem. Pot, łzy, rezygnacja, zwątpienie, a potem entuzjazm i wola walki – takie właśnie uczucia rysowały się na twarzach uczestników międzynarodowej wyprawy.
„Himalaiści nie gratulują sobie jednak wejścia na szczyt. Wiedzą, że przed nimi najgorsze – droga powrotna. Dopiero po zejściu jest czas na radość, poczucie zwycięstwa. Dlatego zwyciężają ci, którzy wrócili” – wyjaśniał Alek Lwow.
Wyprawa w Himalaje to zawsze ryzyko. Nawet w lecie na wysokości 5 tysięcy metrów leży śnieg. I nawet w lecie mogą przytrafić się niespodziewane niespodzianki pogodowe. Do tego dochodzi słabość własnego organizmu i różne stany psychiczne, które tam, w ekstremalnych warunkach, potrafią zaskoczyć. W drodze mija się swoich kolegów – tych, którzy już nigdy nie powrócą. Przegrali z przyrodą. Zamarznięci, są cały czas symbolem tego, ze góry, nie tylko te najwyższe, zawsze wymagają pokory…
By nieco rozluźnić atmosferę, himalaiści pokazali także kilak innych filmów – szalonego konstruktora zjeżdżalni – największej na świecie, czy przepiękny film, zrobiony jednym, nieprzerwanym ujęciem, pokazujący zjazd na nartach, a jednocześnie lot grupy śmiałków. Piękne pejzaże i niezwykłe ujęcia raz jadących, a raz lecących mężczyzn zrobił olbrzymie wrażenie na zebranych.
Spotkanie trwało niezwykle długo – wiele było pytań do gości, którzy od ponad dwudziestu lat walczą z największymi szczytami świata i z własnymi słabościami. Bo góry są jak magnes – mimo świadomości niebezpieczeństwa, wciąż przywołują, by je zdobywać, by cieszyć się ich pięknem.